Przejdź do głównej zawartości

Moja opowieść dla Funduszu Dla Odmiany

Mam przyjemność wspierać i czasem współpracować z Funduszem Dla Odmiany, dość niezwykłą organizacją działającą na rzecz równości, łączącą wsparcie finansowe, bezpośrednie zaangażowanie, budowanie lokalnych społeczności i dzielenie się wiedzą.

11 grudnia, przygotowując się do webinaru o narracji publicznej dla Funduszu, odkryłem, że mój aktywizm na rzecz równości trwa już 29 lat i postanowiłem o tym opowiedzieć!

Musiałem to sprawdzić, ale łatwo mi było to policzyć. Mój aktywizm zaczął się 1995 roku. To połowa lat 90-tych, dla opowiedzenia lub przypomnienia o realiach tamtych czasów przywołam kilka znaczących wydarzeń: od dwóch lat obowiązuje w Polsce konkordat, papież odbywa szóstą wizytę w kraju, a jedynym gejem, jakiego można było zobaczyć w telewizji, był Steven z Dynastii. Ktoś poza mną pamięta jeszcze ten serial? W tych czasach nazwanie kogoś imieniem ‘Steven” miało konkretne znaczenie. Do kin wchodzi też wtedy niszowy film “Ksiądz”, opowiadający oczywiście historię homoseksualnego księdza.

Jako uczeń piątej klasy zwykłej warszawskiej podstawówki, pewnie nigdy bym się o nim nie dowiedział, zresztą przyznam, że do dziś go nie widziałem i choć wciąż planuję nadrobić tę zaległość, do dziś ten film ma dla mnie znaczenie. Ktoś z Was go oglądał? Nie byłoby tej historii, gdyby nie protesty przed kinami, jakie zainicjowało Stowarzyszenie Ochrony Radiosłuchacza i Telewidza, które to domagało się od prokuratury zakazu dystrybucji filmu, ze względu na zagrożenie dla rodziny, kościoła, narodu i szkoły…

Z podstawówki w pamięci zapadły mi dwa obrazy. Pierwszy to poczucie wstydu z ciasnej, dusznej szatni przed WF, gdy gapię się w podłogę i usilnie staram się nie patrzeć na kolegów, bo boję się, że któryś się domyśli, że podobają mi się chłopacy, jakbym miał to wypisane na czole… Czuję straszny wstyd i przerażenie, którym nie mam z kim się podzielić,

Drugi obraz to kłótnia z moim kolegą na pustym korytarzu po lekcjach. Spieraliśmy się o ten film, zasadność protestów. Do dziś pamiętam lśniącą podłogę pachnącą pastą, niezgodę na absurdalne argumenty i mocne słowa, bicie mojego serca i lęk, że przylgnie do mnie łatka ‘Stevena’ a przed kolejnym WFem będę musiał ze wstydu zapaść się pod ziemię.

Pamiętam też, że gdy byłem w liceum, w 2001 roku powstawała Kampania Przeciw Homofobii, oczywiście nie miałem wtedy ani odwagi, ani pomysłu, żeby tam działać, ale wtedy zaczął się mój aktywizm na rzecz praw człowieka w warszawskiej grupie Amnesty International. Choć to jednak już nieco inna opowieść, dziś po tych 29 lub 22 latach widzę, ile się zmieniło.

Ta zmiana zadziewa się dzięki małym, większym lub ogromnym aktom indywidualnej odwagi wielu osób, aby stanąć po stronie siebie samego, lub osób nam najbliższych. I wszystkie te odwagi mają swoje znaczenie. Kiedyś odwagą było pójść na marsz czy paradę równości, a robiliśmy to mimo zakazów i ryzyka pobicia, lub też odwagą było powiedzenie “mam przyjaciela geja”, i robiliśmy to. Dziś wciąż odwagą jest pójść na spacer, trzymając się za ręce z ukochaną osobą lub stawanie w obronie osób transpłciowych czy niebinarnych. Odwaga, jak aktywizm, jest o podważaniu status quo. Jednak jeśli robimy go z pozycji naszych tożsamości lub osób nam najbliższych, to poza zwykłym oporem materii przed zmianą narażamy się na atak, uderzenie w to, co w nas najbardziej czułe. Jesteśmy tu, bo mamy odwagę to robić.

Zmiana, jaka zaszła dzięki działaniom już nie pojedynczych, setek, a tysięcy osób, które każdego dnia mówią o swoich prawach i sprawiają, że czuję się tu bezpieczniej niż kiedyś, nie jest dana raz na zawsze. Widzimy co dzieje się z prawami reprodukcyjnymi w Polsce, widzimy, co dzieje się z prawami osób trans w USA, wiemy, że m.in. o nasze prawa trwa wojna Putina za naszą granicą.

Dlatego warto, każdego dnia, znajdować siły na małe akty odwagi, dzieląc się naszymi opowieściami zjednywać sojuszników i sojuszniczki, sprawić, by tak, jak w niektórych miejscach w Europie, bycie osobą LGBTQ, nazywanie kogoś gejem, Stevenem czy osobą Trans nie budziło już żadnych emocji, bo są przed nami kolejne, ogromne wyzwania, jeśli chodzi o prawa człowieka.

Dlatego teraz zapraszam Cię, weź kartkę, długopis i zacznij wraz ze mną pisać swoją opowieść, jeśli się przygotujesz wcześniej, w odpowiedniej chwili łatwiej Ci będzie znaleźć odwagę, aby się nią podzielić, sprawić, że ktoś poczuje się bezpieczniej, ktoś spojrzy na nasze prawa inaczej, ktoś się zaangażuje w działania - tak zmienia się rzeczywistość.